sobota, 21 czerwca 2008

Black Francis

Black Francis: Svn Fngrs
[Cooking Vinyl; 2008]


Kiedy wiosną 2004 roku Pixies ogłosili powrót do wspólnego grania w oryginalnym składzie, wiele osób zastanawiało się, czy w przerwach pomiędzy trasami koncertowymi po całym świecie zespół znajdzie czas na nagranie czegoś nowego, a jeśli tak, to czy w XXI wieku stać ich będzie jeszcze na nagranie materiału na miarę „Surfer Rosa”, „Doolittle” albo „Bossa Nova”. Wydany jeszcze w tym samym roku singiel „Ban Thwok” zdawał się potwierdzać ogromny potencjał grupy, ale niestety, decyzją członków zespołu, było to prawdopodobnie jego ostatnie premierowe wydawnictwo. Suchej nitki na nowych kompozycjach, które powstały i zostały wstępnie zarejestrowane, nie pozostawił między innymi lider formacji – Frank Black. Być może w grę wchodziły w tym przypadku jakieś ukryte przed opinią publiczną czynniki psychologiczne, bowiem taki powrót, jak pokazuje historia, może być bardzo udany (Mission Of Burma, Dinosaur Jr.), a może być udany średnio (The Stooges). Tak czy owak muzycy z Bostonu skupili się na uszczęśliwianiu swoich fanów występami na żywo, rezygnując z działalności studyjnej. Czy jednak rzeczywiście był to dobry ruch z ich strony? Pretekstem do tych rozważań jest dla mnie tegoroczny, solowy mini-album Franka Blacka (występującego pod swoim starym pseudonimem Black Francis) zatytułowany „Svn Fngrs”. To tylko trochę ponad dwadzieścia minut muzyki, ale nawet taka porcja wystarcza, aby zauważyć, że lider Pixies jest w znakomitej formie jako songwriter. Może to być spore zaskoczenie, bowiem poprzednie dokonania tego piosenkarza w znaczącej większości prezentowały dość przeciętny poziom. Tymczasem już otwierający płytę „The Seus” przebija jakością większość kawałków, które Frank nagrał jako solista w ostatnich latach. Słychać w nim inspiracje funky, są nietypowe dla tego pana instrumenty, sposób śpiewania przypomina trochę Becka. Dalej muzyka jest już dużo bardziej poukładana, co nie znaczy że mniej interesująca. Rewelacyjne wrażenie robią zwłaszcza te nieco szybsze i bardziej agresywne utwory, jak „I Sent Away” i „When They Come To Murder Me”, momentami bardzo bliskie stylistyce Pixies, ale brzmieniowo przesunięte w stronę współczesnego rocka alternatywnego. Bardzo przyjemny jest też czerpiący z klasycznego country utwór tytułowy. Cały materiał zresztą utrzymuje się na wysokim poziomie artystycznym i kompozytorskim. Pod znakiem zapytania stają zatem przedstawiane motywy braku reaktywacji studyjnej jego legendarnej formacji. Na razie pozostaje nam zatem cieszyć się siedmioma nowymi kawałkami Franka, które nie odstają mocno od tego, co tworzył na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych, więc fanom klasycznego, alternatywnego rocka powinny przypaść do gustu. Zwłaszcza, że jednym z najbardziej zapamiętywanych i oryginalnych elementów twórczości Pixies był właśnie charakterystyczny wokal Franka, a ten nie stracił nic na swojej sile i energii.


Nie znasz? Posłuchaj:
MySpace
I Sent Away (video)

Znasz? Lubisz? Posłuchaj tego:
Pixies: Surfer Rosa
Hüsker Dü: Flip Your Wig
Iggy Pop: The Idiot